Gdyby ktoś jeszcz kilka lat temu powiedział mi, że moim ulubionym zajęciem będzie "grzebanie" w ziemi (i nie mówię tu o szeroko pojmowanym biznesie pogrzebowym), to delikatnie mówiąc stuknęłabym się w czoło i odwróciła "zamiatając ogonem" ;)

Ja, kobieta doprowadzająca do wysuszenia nawet kaktusy miałabym czerpać radość z ogrodnictwa? Wolne żarty... W takim przekonaniu żyłam jeszcze do niedawna. Oczywiście "sentyment" do kolców został - w kolekcji znajduje się kilka odmian kaktusów i sukulentów, które paradoksalnie teraz czują się wyśmienicie i niektóre z nich wygrzewają się na tarasie w promieniach słońca.

Los lubi płatać nam różne figle i to najczęściej wtedy, kiedy tego się absolutnie nie spodziewamy. Dzięki takim zbiegom okoliczności los przygnał mnie na pomorską wieś. Dom z ogrodem. Przerażające uczucie pustki, z dala od rodzinnych stron, znajomych twarzy... Jednym słowem - kaplica.

Nie spodziewałam się, że ta ogromna zmiana będzie tak zbawienna nie tylko dla mnie, ale również dla całej mojej rodziny.

Nasza wiejsko - sielska przygoda zaczęła się...